Jeszcze kilka lat temu było to nie lada wyzwanie!
Gdy przechodziłam na dietę eliminacyjną ok. 8 lat wstecz to dostępność alternatyw roślinnych była DRAMATYCZNA. Mieszkałam wtedy w dużym mieści, a był jeden sklep ze zdrową żywnością który w asortymencie miał dosłownie kilka produktów, resztę trzeba było zamawiać przez ineternet.
A ceny.
O matulku!
Za litr mleka płaciło się fortunę!
____
A teraz idziesz do pierwszego lepszego marketu i masz tam kilkaset pozycji z alternatywami beznabiałowymi!
Mlek multum (zawsze czytaj skład, bo tam też można znaleźć tablice Mendelejewa) jogurty, napoje, śmietany, BA znajdziesz nawet SERY!!
Więc łatwiej być nie może!
Rozwiązaniem mogą być produkty kozie które są dużo lepiej strawne zwg na naturalnie mniejszą ilość laktozy i kazeiny.
___
Dobra ALE czy ten NABIAŁ taki straszy i czy serioooooo trzeba go wykluczyć z diety?
(Zajrzyj do poprzednich postów z serii i przekonaj się czy nie masz objawów które mogą wskazywać, że jednak nie jest Twoim przyjacielem)
Jak najłatwiej przekonać się o tym czy Ci szkodzi?
Odstawić na 3-6 tygodni, a potem zrób próbę poprzez dodanie do jednego z posiłków jakiejś formy nabiału i obserwuj, jak reaguje Twój przewód pokarmowy, skóra, poziom energii, jakość snu itd.
Może się okazać, że znalazłaś właściwy trop i po kilku tygodniach minimalizacji ciało powie, czy jest obojętne czy może faktycznie nie służy.
___
Podobnie jak z glutenem, nie chodzi o skrajności o budowanie ŚWIADOMOŚCI – obserwuj, wprowadzaj stopniowe zmiany, jestem przekonana że organizm Ci za to podziękuje w postaci poprawy samopoczucia, wyników badań i zdrowia.